Zgodnie z obietnicą, skoro ostatnio włóczyłam się po Grecji i zajadałam menu degustacyjne w restauracji Hytra, wyróżnionej jedną gwiazdką Michelin, dziś opowiem o menu degustacyjnym w NOLITA. Na razie bez gwiazdki Michelin. Ale … moim zdaniem temu brakowi wyróżnienia dni są policzone. To moja trzecia wizyta w NOLITA, od kilku osób już słyszałam, że czas działa pozytywnie na to miejsce. Mogę to potwierdzić, każde kolejne odwiedziny robią na mnie lepsze wrażenia niż poprzednie.
Witają nas w Nolicie amuse-bouche – drobiazgi przygotowywane przed przystawkami. Brzuch z dorsza a do niego sałata rzymska baby, miso i czarny sezam. OK, ale bez hitu. Drugie amuse-bouche to już jednak maleńkie arcydzieło Parfait z foie gras na grzance z brioszy z konfiturą z pomarańczy i grejpfrutów. Piękne i bardzo smaczne. Duży charakter pokazuje poprzez lekkie przydymienie i lekką gorycz. Zjadłabym z przyjemnością taką normalnej wielkości przystawkę.
Przechodzimy do właściwej części degustacji. Mocny akcent na początek, trochę jak z tym trzęsieniem ziemi u Hitchcocka. Tatar z tuńczyka, majonez sojowy, granita z yuzu. Najpierw cieszę tym oczy. Podane w przepięknie mieniącej się miseczce o wypukłościach w kształcie kryształków, idealnie komponuje się z kryształkami granity z yuzu. Czerwony tuńczyk, zielony ogórek, żółta granita, biały majonez i srebrzysta miseczka. Potem zaczynam jeść. Zabawa temperaturą – zimna granita, chłodny ogórek, tuńczyk w temperaturze ciała. Boskie. Również smakowo. Tuńczyk jest przepyszny, ewidentnie dobrej jakości mięso, zestawiony z orzeźwiającym ogórkiem i słodkawą granitą z yuzu, do tego sojowy majonez, wszystkie smaki współgrają idealnie, harmonicznie wręcz, a jednocześnie nie ma tu mowy o monotonii. Świetny start, po prostu świetny.
Za chwilę wkraczają klasyczne czarne kamionki i druga przystawka, tym razem mięsna. Dziczyzna w roli głównej. Carpaccio z polędwicy z sarny, żurawina, macadamia, sorbet śliwkowo-pieprzowy. Kleksy z żurawiny i emulsji z jabłek, tarte orzechy macadamia, puder ziołowy i puder z chleba, na górze lody śliwkowo-pieprzowe. Pyszne, uwielbiam dziczyznę z jej charakterystycznym smakiem, ale po raz pierwszy chyba ryba wyprzedziła smakowo tak charakterne mięso. Tatar z tuńczyka, przed chwilą zakodowany w pamięci moich kubków smakowych zapewne na zawsze, kompletnie przyćmiewa to danie.
Nie będzie jednak tak, że pod wielkim wrażeniem wyłącznie tatara pozostanę już do końca, nie. Przekonuje mnie o tym już kolejna, tym razem ciepła przystawka. Gotowana ośmiornica, pikantna emulsja paprykowa, kremowe ziemniaki wasabi. Znowu najpierw patrzę. Techno kolory po prostu. Emulsje paprykowe są dwie, ułożone naprzemiennie – czerwona Habanero rodem z Hiszpanii i zielona Jalapeno rodem z Meksyku. Poziom ostrości dostosowany jest do europejskich smaków. Pod emulsjami ośmiornica, genialnie miękka i pyszna. Obok odrobina puree ziemniaczanego z wasabi. Fusion pełną parą – wariacje na temat pikanterii z trzech różnych kontynentów. Ponownie przepiękne i przepyszne.
Teraz przerywnik pomiędzy przystawkami i daniami głównymi Karczochy i buraki. Młode karczochy i buraki pieczone, a do nich pieczone buraki. I dwa dodatki – karczochowa emulsja i liście botwinki. I jeszcze orzechy laskowe. To tylko przerywnik.
Pora na dania główne. Jak przystało na dobre menu degustacyjne – jedno rybne i jedno mięsne. Część rybna to Parowany filet z dorsza, czarny ryż, consomme homarowo sojowe. Świetny dorsz ze znakomitym pikantnym charakternym consomme, do tego plastry cukinii i marynowana cebula i jeszcze bardzo dobry czarny ryż al dentne. Danie mięsne jednak całkowicie tego dorsza przewyższa. Wędzona polędwica z jelenia, boczek, dynia piżmowa, sos winny z pistacjami. Znowu najpierw patrzę – czarny talerz, żółty sos z dyni piżmowej, pyszny boczek sous vide, no i jeleń podwędzany w sosie winnym z pistacjami. Nawet brukselka jest w tym daniu genialna, choć nie przepadam za brukselką.
Przechodzimy do deseru, ale zanim deser sam w sobie, jeszcze wprowadzenie w temat – Parfait pralinowe, galaretka z mlecznej czekolady, puder kakaowy z migdałami, domowe lody z prażonymi migdałami i chrupka czekoladowa. I to nie jest jeszcze właściwy deser? No nie, dopiero teraz pojawia się Gruszkowa panna cotta, a do niej gruszka kandyzowana, sorbet gruszkowy i puder z chleba czyli gruszka totalna. Przepięknie wzmocnione smaki gruszki, już bardziej gruszkowe to być nie mogło. Pięknie wygląda, znakomicie smakuje. Pełna satysfakcja na koniec.
Menu degustacyjne 6 dań (z wszystkimi wstępami i przerywnikami) kosztowało 195zł. Porównując to menu do poprzednich wizyt w Nolicie – jest bardziej fantazyjnie i z większym wyrafinowaniem, wydaje się, że zespół się dograł i dopracował zarówno dania jak i prezentacje do perfekcji. Porównując do Hytry w Atenach (gdzie jadłam dzień później) wyróżnionej jedną gwiazdką Michelin – jest o wiele ciekawiej. Wizualnie, ale też smakowo. Nie ma tu trzymania się narodowych produktów, to raczej kompletnie kosmopolityczna kuchnia czerpiąca inspiracje z całego świata. Mam nadzieję, że tej wiosny NOLITA zostanie dostrzeżona przez czerwony przewodnik. Wam natomiast polecam tam wizytę jeszcze przed tym wydarzeniem, potem nie będzie można zarezerwować miejsca tygodniami.
NOLITA, ul. Wilcza 46, Warszawa
Po więcej zdjęć zapraszam na fanpage, Google+ i Instagram.
Post NOLITA Zima 2014 pojawił się poraz pierwszy w Froblog.