… i że nie będę już więcej niczego oczekiwać od żadnej nowej restauracji, amen. Po ostatnich wpadkach, doszłam bowiem do wniosku, że nie można sobie tego robić. Od Wilczego Głodu nie oczekiwałam więc niczego. Choć nazwa świetna, bo to miejsce na Wilczej. Choć fajne logo. Choć po zapowiedziach wyglądało bardzo interesująco. Nauczona przykładem, wiedziałam już, że to wszystko nic nie znaczy. W sobotę, cztery dni po otwarciu poszłam sprawdzić Wilczy Głód. Bez oczekiwań.
Ogarnęłam wielki mróz i śnieg, znalazłam na Wilczej miejsce do parkowania, które nie groziło zakopaniem w zaspie aż do najbliższych roztopów i z radością weszłam do małej restauracyjki z rozdziawioną paszczą wilka w logo. A tam… siedzenia wzdłuż okien, i małe drewniane stoliki, menu wypisane kredą na tablicy, na barze brunch za 19zł, dużo wilków na ścianach – czarnych na białym lub białych na czarnym, do tego gałęzie drzew nad stolikami. Przesympatyczna obsługa obłożyła wybrane przeze mnie miejsce poduchami, żeby mi nie wiało od okna i podała menu.
Menu łączące wpływy polskie, żydowskie, azjatyckie i arabskie. Dania zarówno dla wegetarian jak i mięsożerców. Buraczkowa zalewajka śledziowa, nanbanzuke, szanklisz, pasztet z gęsi, menasza, flaczki z boczniaka, król burak i pomarańcza po marokańsku … oraz wiele, wiele innych cudów. Przystawki w cenach 12-14 zł, dania główne 26-32zł. Uwielbiam takie menu. Ciekawe, oryginalne, intensywne w nowości, dość ryzykowne, wykręcone i zakręcone. Szefem kuchni jest tu Wojciech Strus, znany między innymi z pierwszych czterech lat Delikatesów Esencja, kiedy były jeszcze Esencją Smaku i mieściły się na Odolańskiej. (Pana Wojciecha wspominali Joanna i Piotr, gospodarze Delikatesów w naszej Frozmowie) Nic więc dziwnego, że to menu jest tak mocne.
Zaczynam zamawiać, podążam kluczem przystawek. Na pierwszy ogień idą Flaczki z boczniaka (12zł) czyli „wegetariańskie spojrzenie na znane każdemu Polakowi flaczki”. Genialnie przyprawione, intensywne w smaku i treści. Z majerankiem, czosnkiem, marchewką i dużą porcją boczniaków. Jestem bardzo na tak. Dziś na fanpage’u restauracji zauważyłam, że flaczki się właśnie skończyły, rozumiem więc, że ku zaskoczeniu kuchni, cieszyły się ogromnym powodzeniem. Mnie to nie dziwi wcale.
Drugi słoik, który staje przede mną (bo jak widać prezentacja dań koncentruje się tu wokół słoików) to Szanklisz (14zł). „Kulki z odciśniętego jogurtu z dodatkiem cytrusowej skórki, obtoczone w za’atarze i zalane aromatyczną oliwą.” Pojawia się też przemiła pani współwłaścicielka i opowiada jak przygotowuje to danie. Dodaje skórki cytrynowej i pomarańczowej, oliwę rozcieńcza olejem, żeby jej intensywność nie zabiła smaku przypraw. Świetne to jest, bardzo nowe dla mnie skojarzenia smakowe, ale bardzo smaczne.
Przepyszną kontynuacją jest japońskie Nanbanzuke (16zł) – „kawałki smażonego łososia w przygotowanej na sposób japoński słodko-kwaśnej zalewie z warzywami”. Łosoś poprzez usmażenie nabrał delikatnej chrupkości, marynata słodko-kwaśna znakomicie go orzeźwia, do tego cienkie warzywne paseczki. Super. Bardzo ładnie to także wygląda, podane na drewnianej deseczce, z przewiązaną na sposób japoński serwetką …
Choć czeka mnie jeszcze wieczorna kolacja, a jestem już po trzech daniach, mam pełne przekonanie, że bez deseru stąd nie wyjdę. Ciepły budyń kawowy (15zł) z gałką lodów waniliowych budzi moje skojarzenia z dzieciństwa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam budyń, czułam się odmłodzona o jakieś … trzydzieści lat To dopiero jest comfort food!
Wilczy Głód, choć to jego pierwsze dni, jest dość pełny. Wygląda na to, że warszawscy foodies już wiedzą o tym miejscu i licznie go odwiedzają. Kiedy jestem przy deserze, do Wilczego Głodu wkracza koleżanka Restaurantica z rodziną. Cóż za spotkanie Jej relację przeczytacie równolegle. To miejsce zasługuje na całkowite uznanie, spokojnie sobie poradzi z wymagającymi gośćmi. Przesympatycznemu rodzeństwu właścicieli i Wojciechowi Strusowi należą się wielkie gratulacje. Mam nadzieję, że nie spuszczą z tonu! Z przyjemnością bowiem wpadnę nie raz na kolejne kulinarne ciekawostki.
PS. Tymczasem nie płacimy tu kartą, ceny są bardzo dobre, ale przygotujcie się na płatność gotówką.
Wilczy Głód, ul. Wilcza 29a, Warszawa, tel. 502771447
Po więcej zdjęć Wilczego Głodu zapraszam na fanpage, Google+ i Instagram Frobloga.
Post Wilczy Głód pojawił się poraz pierwszy w Froblog.